Przyjemnie jest tak wyrwać się z Wrocławskiego smrodziku w bardziej odległe tereny niż park za rogiem, a jeżeli jeszcze do tego witają nas przepysznym jadłem i dobrą kawą, to już nam więcej nic nie trzeba.
Podróż nie była długa- dzięki precyzyjnej instrukcji, ale za to stresująca-czy aby trafię i nie dojadę przypadkiem do Warszawy:).
Było strasznie miło, odstresowałyśmy się chyba wszystkie (bo to cały babiniec był-chłopa żadnego ,a nas pięć!!!-i dobrze!!!przynajmniej spokój był), pojadłyśmy pysznych naleśników (serwowane z truskawkami i kiwi w czekoladzie-mniam...), uśmiałyśmy się co niemiara, a dzieciaczki narobiły małego bajzelku jak zwykle.
Przygód też nie zabrakło-Julka zaliczyła wpad do łóżeczka Gabryniowego prosto na głowę-tak były matki zagadane-ale na szczęście skończyło się tylko strachem Julki i mamy...
Szkoda tylko ,że czas tak szybko leci, gdy go się miło spędza...-I tak oto trzeba było wracać do smrodkowa...
Ale już niedługo kolejne spotkanie-panna Julianna ma za chwilę pierwsze urodzinki i o Gabrysi na pewno nie zapomni...
no chyba,że wpadniecie dziewuszki na małe co nieco- wcześniej...do smrodkowa Wrocławskiego...:) ZAPRASZAMY...:)
No kochana jak tu u was piknie!:)!Wiosna przyszła i zmiana wystroju;)?A co!No fajnie było,a jak będzie cieplutko to dopiero będzie fajowo!Na pewno do smrodkowego centrum zawitamy,,,jak tylko nas zaprosicie,może w końcu jakiś spacer się uda,a i na urodzinki oczywiście przybędziemy;)buziaki
OdpowiedzUsuńcóż za zmiana! new image - bosko :D
OdpowiedzUsuń