wtorek, 4 grudnia 2012

Nauka chodzenia

Od wczoraj ponownie w szpitalu. Tym razem ściągnięcie gipsu i nauka chodzenia o kulach. Idzie opornie, zwłaszcza rehabilitacja. Kolanko nie za bardzo chce się zgiąć...kuśtykamy puki co. Pierwsza kąpiel w wannie za nami...nawet nie wiecie ile taka zwykła, codzienna czynność może sprawić radości komuś, kto nie robił tego od dwóch miesięcy!!!...masakra. Jutro kolejne zmagania z codziennością...ale jest już powoli coraz łatwiej...dla Niej, no i dla mnie również...

czwartek, 8 listopada 2012

Kolejny "ciechocinek"

W tym tygodniu dla odmiany mam dwójeczkę chorą w domu. Julka ponownie chyrla jak gruźlik, a gluty płyną strumieniem, jakkolwiek nieestetycznie by to zabrzmiało...niestety taka jest prawda. Idę jutro po skierowanie do szpitala, żeby porobić jej tam wszelakie badania. Martwi mnie ,że kaszle praktycznie od połowy września z małymi przerwami na "normalny" oddech. Inhalator jest używany bez przerwy, syropy i krople również...Uciekłabym najchętniej gdzieś na tydzień...plaża, ciepłe morze i słonko...duuużooo słonka....ehh....pomarzyć zawsze można...
Puki co zostaje tylko szarówa na dworze i powoli rozkręcająca się moja "zimowo-jesienna depresja"...

poniedziałek, 15 października 2012

latanina

...rozbrajają mnie niektóre "panie sekretarki", a zwłaszcza takie co to wszystko powinny przekazać rzetelnie, bo nie wypada mieć tak skromnej wiedzy na "państwowej posadce".
Z racji tego ,że D. długo jeszcze w gipsie posiedzi muszę załatwić Jej nauczanie indywidualne żeby nie miała dużych zaległości w nauce. Jak się okazuje ,to nie takie proste...to ,że podanie to pikuś, bo to sprawa oczywista...do tego opinia z poradni przynależnej psychologiczno -pedagogicznej o tym ,że taka potrzeba istnieje...po tym z powrotem do szkoły z owym papierkiem...ale...żeby otrzymać go, to należy dostarczyć wniosek, opinię szkoły o uczniu,zaświadczenie od lekarza POM.
Pani w szkole do tego skierowała mnie do nie tej poradni co trzeba i wszystkie papiery musiałam dziś wieźć na drugi koniec miasta. Pojechałam do szkoły to niestety Jej nie było, pani psycholog,która miała pomóc również...a na koniec do szpitala w te pędy, bo lekarz nie przepisał dziecku leków przeciwzakrzepowych ...no oczywiście doczekać się na wielmożnego graniczy z cudem....udało się po dwóch próbach...dobrze że szpital nie daleko. Potem po J. do przedszkola,obiad...przy okazji rejestracja do lekarza ,bo leki trzeba przecież wypisać...niestety dopiero na czwartek...ręce mi opadają...
do tego w przyszłym tygodniu impreza urodzinowo - imieninowa...urwanie d...optymistycznie kończąc...

poniedziałek, 8 października 2012

Lepiej

Dziś już lepiej...jutro wychodzi ze szpitala, zabieg złożenia kości odbył się we czwartek i wszystko puki co ok. Teraz dwa miesiące leżenia w domu...gips od pasa w dół...szkoła pójdzie w las jak nie załatwię nauczycieli do domu...mam nadzieje ,że się uda, bo to ostatnia klasa i egzaminy przed księżną D.
Za pół roku kolejna operacja...usunięcie drutów z kości
W między czasie orteza i rehabilitacja, kule do chodzenia...a "na koniach i tak będę jeździła"-wyznanie w bólu i przez łzy podczas rtg...to dopiero jest pasja...hmm zastanawiam się czy to już nie choroba przypadkiem?...w każdym razie ciśnienie już trochę zeszło, a może przyzwyczaiłam się już do widoku i do szpitala , codziennych wizyt , całej tej bieganiny wokół...myślałam ,że będzie gorzej...może dlatego.
Cieszę się, że wraca do domu...

sobota, 29 września 2012

...

Kość udowa złamana w pół!!!! tak się zakończyła jazda konna mojej Dominisi. Operacja w przyszłym tygodniu-nie mogę tego przeżyć...to jest jakiś koszmarny sen!!!

czwartek, 13 września 2012

Wrześniowo

Ostatnie dni wakacji zleciały nam sama nie wiem kiedy. Byłyśmy z Julcią u rodziny w okolicach Kielc.
Tygodniowa wycieczka upłynęła szybko ,bo zawsze co dobre szybko się kończy...niestety. Wcześniej byliśmy również w dino-parku, gdzie również miło i rodzinnie spędziliśmy czas...
Dziś jak wyglądam przez okno to mam wrażenie,że jutro śnieg zacznie padać. Jest tak paskudnie i tak nagle to wszystko zaczęło siąpic,że wszystkie miłe wakacyjne wspomnienia uciekają. Jesień- taka brzydka,mokra, wietrzna i siąpiąca-taka jakiej nie lubię wrrrrrrr.........
Z kolejnych mniej przyjemnych rzeczy- wizyta u ortopedy.
Julcia, graślawiec mój, niestety bioderkowo pokrzywiona...idziemy zrobić RTG i zobaczymy co dalej...nie wygląda to dobrze...puki co pilnowanie by siadała po turecku (mimo iż cały czas pilnujemy), porządne buciki (mimo iż innych nie kupuję) i to co mnie przeraża- zakaz długotrwałego chodzenia i stania by wada sie nie pogłębiała. Właściwie to nic innego się nie da zrobić...żadne ćwiczenia, szyny ,gipsy, unieruchomienia wszelakiego rodzaju...jeżeli się nie skoryguje samo to tylko operacja. Skonsultuję to oczywiście z jeszcze jednym ortopedą jak tylko zrobię zdjęcia, puki co mam wrażenie ,że te nasze problemy "kostne" w rodzinie końca nie mają...matka krzywa i po operacji ,ojciec też jak "kaczka", rodzice jak nie kręgosłup to kolana-rownież po zabiegach, brat dopiero co po operacji nogi, Domi bez zęba bo nie wyrósł i kręgosłup też nie za prosty-od małego gimnastyka korekcyjna i basen...no to teraz na Julcię trafiło...jak by nie patrzył to genetycznie nie za fajnie...strzelić sobie tylko w łeb.Jadę dziś do szpitala na wizytę u okulisty z Domi to może przy okazji uda mi się zrobić to RTG i zahaczyć jeszcze o jakiegoś ortopedę...masakra.

wtorek, 17 lipca 2012

Niezapomniane...



...wakacje się nam udały, będę je wspominała z sentymentem ,choć nigdy nie zdecyduję się wyjechać aż na dwa tygodnie po raz kolejny-za długo-tęskni się już za domem ,a upał wykańcza...cała reszta- po prostu BAJKA- kolor morza, widoki ,plaże, wycieczki, jedzonko i relax-NIEZAPOMNIANE ...