poniedziałek, 23 lutego 2009

piątek, 20 lutego 2009

Najpiękniejsze słowo na świecie

Wczoraj do moich uszu dotarło chyba najpiękniejsze słowo z ust mojego małego dzidzi-"mama"!!!!!!!
Byłam tak uradowana,że spaliłam naleśnika!!!
Julka siedziała sobie w foteliku w kuchni ,a ja smażyłam i wtedy usłyszałam jak płacze żeby ją wziąć na ręce-nie przejęłam się tym zbytnio, tylko odwróciłam i poszłam po paluszki żeby ją na kwilkę "zatkać"bo naleśniki się smażyły,a nie umiem jeszcze tak smażyć żeby mieć ją na rękach i obracać placuszki:)Aż tu nagle moje dzieciątko wydało z siebie takim żałosnym głosikiem -"mama"!!!Myślałam że padnę-odrazu wzięłam ją na ręce,a ona jeszcze kilka razy "to " powtórzyła, potem też parę razy w ciągu dnia!!! Jak to niewiele do szczęścia potrzeba...
Jestem dumna jak nie wiem co...

środa, 18 lutego 2009

Dzień w aqua parku


Dziś byliśmy całym babińcem ( Ania z Gabulką i kuzynki z Olkiem, miała być też siostra,ale niestety nie dotarła) w parku wodnym,było super i mam nadzieję, że niedługo wpadniemy tam jeszcze raz. Julka o dziwo pluskała się jak rybka, Dominika jak zwykle też,a ja o mały włos i była bym się zabiła na ślizgawce (omijajcie żółtą-jest koszmarna!!!)Ogólnie dzień spędzony w wyśmienitym gronie-pozytywny,oby takich jak najwięcej:):):)
Pozdrawiam babeczki:):):)

poniedziałek, 16 lutego 2009

Zwariowane walentynki :)

U nas jak zwykle szaleństwo ,bo przecież zwyczajnie być nie może:):):)
Walentynki zaczęły się fajnie ,ponieważ Walenty wpadł z prezentami dla wszystkich swoich ukochanych "dziewczynek". Niestety sam nie został obdarowany ponieważ maminka nie miała się jak ruszyć z domu mając chore dzieciątko ,ale myślę że się nie pogniewał:):):)
Planowaliśmy wypad do kina , mąż zarezerwował bilety kilka dni przed,ale że niunia chora to postanowiliśmy w piątek że nie idziemy.Następnego dnia Julka już wariowała,brak objawów choroby-zupełnie nic -jak ręką odjął !!!
Postanowiliśmy więc po długiej debacie jednak pójść na seans. Uśpiliśmy Julkę, Miśka dostała przykaż , że jeżeli cokolwiek by się działo to dzwoni i my przyjeżdżamy( Daleko nie byliśmy bo w arkadach):)
Przyjeżdżamy na miejsce,a tam nas pan przy kasie informuje że takiego zamówienia nie ma!!!
Ja oczywiście już wściekła,Rafik zadziwiony i zastanawiający się czy to przypadkiem aby w tym kinie rezerwował,więc w te pędy-heja do Heliosa-może to tam była rezerwacja( bo oczywiście w skrzynce pokasował wiadomości i nie było nawet jak sprawdzić gdzie była ta rezerwacja!!!Nadmienię jeszcze ,że wchodził również na stronę kina w KORONIE!!!!)
Wpadliśmy do Heliosa,a tam kolejki do kas takie , że się nie da wejść!!! postaliśmy ze pięć minut i stwierdziliśmy ,że mamy co najmniej godzinę stania ,bo kolejka nawet na centymetr nie drgnęła,więc postanowiliśmy ,że wracamy do Arkad ( bo tam kolejki mniejsze) i kupujemy bilety na cokolwiek co leci na daną godzinę.
Niestety okazało się ,że każdy kolejny seans zaczyna się na 22:00!!! a była 20:40!!!
Kupiliśmy więc bilety na niedzielę ( żeby mieć pewność ,że tym razem trafimy:):):)!!!) i pojechaliśmy sobie na fajną kolacyjkę. Po kolacji wróciliśmy do domu i tak oto spędziłam walentynki:)
Ale za to wczorajszy "walentynkowy" seans był super-wszystkim polecam film "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona"-warto pójść.

Dzięki moje Kochanie za to całe wariactwo-było super!!!

piątek, 13 lutego 2009

Wirus atakuje...:(



No i znowu moje dziecię musi się męczyć z tymi paskudnymi zarazkami!!!A wyszłam tylko na chwilkę na spacer-wyszło słonko więc sobie pomyślałam-"Idziemy, co tak będziemy w domu siedziały"-no i mam, zaledwie pół godzinki wystarczyło żeby złapać jakieś paskudztwo-szlag mnie trafi!!!
Pierwszy dzień zakończył się wysoką temperaturą,na drugi poszłyśmy do lekarza gdzie pani doktor stwierdziła że ma czerwone gardełko i przepisała nasz" ulubiony"-eurespal!!!
Niestety mamy po nim tylko srakę i nic poza tym,ale zapobiegliwa doktorka dała jeszcze receptę na antybiotyk ,więc wykupimy bo dziś Julcia czuje się fatalnie. Teraz śpi bidula z temperaturką już prawie dwie godziny, idę do niej zajrzeć może dobudzę bidulę na ibufen to jej przejdzie.

Mam nadzieję,że szybko jej przejdzie ,bo nie mogę patrzeć jak cierpi.

środa, 11 lutego 2009

Byle do wakacji !!!


No i znów pada śnieżek. Mamy już dość tej wstrętnej zimy i czekamy na wiosnę ,a najbardziej to na lato!!! Dziś maminka podjęła kroki wakacyjne i powolutku zaczynamy rezerwować kwaterkę w pinknej Chorwacji:):):)
Jedziemy co prawda autkiem i to z dużą grupą zorganizowaną,ale mam nadzieję ,że damy radę i podróż zniesiemy dobrze- zwłaszcza, że planujemy wyjechać w nocy kiedy dzieciaczki będą sobie smacznie chrapały.
Już nie mogę się doczekać-a tu za oknem niestety jeszcze brzydka, Wrocławska zima.
Byle do czerwca...:)

Ps. A to moja Dżulja jak straszy Kikę:)-śmieszka moja...

piątek, 6 lutego 2009

Help...

Dziś w nocy moje słoneczko (to mniejsze oczywiście, bo starsze to śpi jak suseł) przeszło wszelkie oczekiwania. Wstawałam chyba milion razy!!!-w każdym razie po 10-tym przestałam liczyć!!!Wypiła 3 flachy picia po które oczywiście latałam do kuchni,lejąc soki w pół przytomna (mam nadzieję ,że to soki były:):):).
Nie wiem ile czasu przespałam,ale moja panna postanowiła się zaszczać po pachy przed 6-tą rano i do tego wyrżnąć kupsztala giganta, którego również przewijałam z zamkniętymi oczyma. Łóżeczko mokrusieńkie, to samo piżamka i kołdra!!!-no ale po trzech flachach to ja się nie dziwię!!!
Wzięłam więc moje rozdarte dziecko do siebie, przewinęłam ,przebrałam, a ile się przy tym na klęłam to już moje. Do tego wszystkiego nakrzyczałam na nią-byłam już tak padnięta i wściekła,że się nie kontrolowałam:(.Smutne-ale prawdziwe. Nie mam pojęcia już co mam robić żeby mi ona nie wstawała tak w nocy, bo przyzwyczaić się do tego nie da!!!jak mam potem funkcjonować w dzień, jak jestem nawet po kawie nieprzytomna!!!, zła itp. Mam też takie wrażenie,że im jest dziundzia starsza tym gorzej śpi w nocy, a przecież powinno być odwrotnie.
Nie wiem co mam robić -ludziska pomóżcie ,bo się wykończę-może macie jakieś swoje sposoby...
Raaaaatunkuuuuuu...-zdesperowana matka Polka.

czwartek, 5 lutego 2009

Mamina, zimowa depresja...

Mam już dosyć tej obrzydliwej ,wstrętnej pogody!!! Tylko się męczymy, bo albo leje, albo pada,albo coś siąpi ,albo zimno- i tak nabawiliśmy się choróbska przez które cała rodzinka była uziemiona,kaszląca i siorbająca nochem!!! Oszczędziło tylko Dominkę-na szczęście. Dopiero co się wyleczyłyśmy ,a tu nadal brzydko i wyjść nie można ,bo złapiemy kolejnego, psakudnego wirusa. Do tego rozkopali nam podwórko tak ,że nie da się wyjść z bramy!!! błoto po same pachy!!!Zwariuję !!!! Małej idą chyba kolejne zęby ,bo tak dziś marudzi, że nie idzie z nią się dogadać. W nocy to samo ,mimo iż kładę ją tylko już raz dziennie ,żeby spała dłużej w nocy, ale jak widać i tak dupa...
Na domiar tego wszystkiego zostałyśmy w domciu same , bo tatuś po chorobowym wrócił już do pracy ,a Dominika poszła już do szkoły, bo ferie się skończyły.
Nie mogę się przyzwyczaić ,że znów wszystko spadło na moją łepetynę i nie ma mi nawet kto popilnować Juli jak do tolalety idę-MASAKRA!!!
Mam nadzieję ,że wpadnę w rytm ,bo jak na razie to kiepsko mi idzie...