wtorek, 22 września 2009

...i znów mamy jesień...

Dziś pierwszy dzień jesieni, nie wiem jak to dalej będzie skoro mnie już to przygnębia. Lubię jesień,ale tylko pierwszą fazę, kiedy liście są jeszcze złoto-czerwone-jest pięknie wtedy...aparat w dłoń i powstają cudeńka...piękniejsze o milion razy niż te zimowe czy nawet letnie...ale niestety jest to krótki czas,a po nim jest już tylko szaro-buro i ... smutno jakoś...
Czuć już powoli sezon narciarski,no i powrót do pracy ,(aż mnie ciary przechodzą na to drugie), ale na krótko pewnie...jak nic zaopatrzę się w deprim:):):)...tak pewnie przetrwam do wiosny...oby szybko przyszła...

piątek, 18 września 2009

...ciągnie się...niestety

Nadal mamy katarzysko!!!,ale jak to mówią leczony 7 dni trwa,a nie leczony tydzień.Dziś znów byłyśmy u lekarza-ja na szczepieniu,a Domi na kontroli. Nic się złego nie dzieje,ale głowa boli i katar jest. Przepisała jakieś syropy i tyle...no cóż,nadal będziemy na witamince C,chyba bardziej pomoże...powoli mam dość...kataru...

środa, 16 września 2009

Porządki

Postanowiłam dziś zrobić porządki w Julki szafkach z ciuchami i w ZABAWKACH!!!
Ludu mój...ile tego było!!! do kubła trafiły zabawki już dawno przez Julkę nie używane i takie w nie najlepszym stanie. Myślałam żeby je gdzieś oddać(mam na przykład przedszkole pod domem) ale większość z nich nie nadawała się już do użytku, a zabawek z Macdonaldsa nie będę dawała innym ,bo są beznadziejne...choć Julka uwielbiała je ciumkać w buzi.
Ciuszki poszły do kartonika z nadzieją ,że może moja siostra się weźmie w końcu do roboty i przejmie tą furę dziewczęcych ciuszków...zobaczymy...znając życie pewnie będzie miała chłopa!!!

Efekt końcowy: poukładane wszystko w kosteczkę w Juli szafkach i szufladach(nareszcie mogę wszystko znaleźć) ,a w zabawkach- duuużżooo miejsca na nowe:):):)...

poniedziałek, 14 września 2009

Chory nosek


No i Julka też chora!!!. Paskudny katar ropny i chrypa...złapała od Domi ,a ja też zaczynam kichać...co za jakieś paskudztwo?!!!
Na razie leczymy się witaminką C , rosółkiem , sokiem z malin , wodą morską , a Domi jeszcze ferwexem . Zobaczymy czy pomoże...jak nie to do lekarza.
Oczywiście maruderium na porządku dziennym, matka powoli zaczyna tracić włosy ,a nerwy są już w strzępach po ostatnich biegunkach. Meliska nie pomaga niestety...czekamy na dalszy rozwój wydarzeń... nie choroby przypadkiem...

sobota, 12 września 2009

Szczotka, gumka, kitka, płacz

Po założeniu...

...przekonana,ale nie do końca...

...już lepiej...

...zapomniała,że ma na głowie..

...ale nie jest jeszcze źle...


...efekt końcowy: moje cudeńko z kiteczką...




Ile musiałam się nakombinować, że gumeczki do włosów to nie ała tylko cacy, to już moje... Dziecko ubzdurało sobie po przyjeździe z wakacji,( gdzie ciocia Kamilka podjęła próby zakładania spinek na piękne loki Julianny) ,że to boli i nie ma opcji wczepiania czegoś we włosy. No niestety loki już tak podrosły,że wpadają do oczu ,a ja już z tej bezradności ,że nic nie da sobie złożyć na głowę, zaczęłam się z nią bawić furą gumeczek po Dominisi,myśląc, że może poskutkuje i dziecko uzna iż gadżet ten nie jest taki straszny jak się jej wydaje... poskutkowało, przekonałam ją,choć łatwo nie było. Był płacz z piskami,wrzaskiem,darciem ,że boli-choć wiem ,że nie bolało (gumeczki te są takie delikatne,że ciężko mi było je zaczepić na tych loczkach)
Jestem teraz dumna bo kto ją zna i zobaczy pyta: jak mi się to udało?
Najbardziej z tego wszystkiego cieszy mnie efekt końcowy-wygląda jak lalunia-dzidzia moja...

W wielkim skrócie

U nas już wszystko ok. Julka już nie ma biegunek i wpadłyśmy nareszcie w normalny rytm, a żeby tak do końca sielankowo nie było, to Dominika przeziębiona...
Nie mogę się tylko jeszcze przyzwyczaić do tego ,że jestem praktycznie sama w domu. Dominika po wakacjach do szkoły, a mąż całymi dniami w pracy-dosłownie...ciężko tak samemu...
Mam nadzieję,że się wszystko ułoży tak jak myślę i będzie lepiej...
Dziś jedziemy na urodziny do kuzyna Olka, muszę tam przy okazji załatwić bardzo ważną sprawę.Żeby się tylko udało, bo inaczej będzie kiepsko z moim powrotem do pracy w listopadzie...
Relacja z imprezy już wkrótce ...

środa, 2 września 2009

Trochę o dzisiejszym dniu

Parno,gorąco,pot się lał zwłaszcza przy sprzątaniu...Julka grzeczna, no grzeczniejsza-może tak...Domi po szkole zniesmaczona-bo zadają już z matmy...terror normalnie, nie można za długo pomykać na kompie, bo lekcje...:)...
Ciocia Justynka była też ze swymi pociechami, jutro czeka ją wylot do Tunezji-chyba się zabiorę...na pewno się zabiorę:):):)...spacer,zakupy,pogaduchy,kawka,tosty i pomidorówka-mniam...znów kawka i ploteczki o życiu...uff gorąco...jak zwykle było ciekawie i czas zleciał jak porypany-dzięki Ci kobieto za ten dzień, znów doładowałam bateryjki...jutro też doładuję, bo przyjeżdża kolejna cioteczka...
Zdjęcia z wizyty już wkrótce :)