środa, 18 marca 2009

Takie tam...o prozie życia... i maruderium maminym...

Mój Raf chodzi jak kaczka, moja Dominika też, choć jest lepiej niż jak była mała, więc i Julka musiała odziedziczyć... stawia skarbeniek prawą nóżkę do środka jak chodzi. Zauważyłam to niedawno, bo niby kiedy jak chwilę temu jeszcze tylko siedziała...
Kupiłam jej butki do człapania i w nich dopiero to zauważyłam-...może dlatego, że bardziej są wtedy widoczne stópaki.
No ale nic ,umówimy się do ortopedy i zobaczymy co powie...
Martwię się,bo wydaje mi się, że przez to boi się chodzić, czuje się niepewnie jak stawia kroczki-sama nie chce iść choć wiem ,że by poszła bez problemu...ale zobaczymy co powie lekarz...
Do tego wszystkiego jeszcze złapałam od Julki choróbsko -na szczęście z Julą już ok- tylko ja się męczę potwornie z katarem i bolącym gardłem oraz głową. Ferwexy-dupexy na mnie zupełnie nie działają,tylko zostały mi krople do nosa i obrzydliwo-ziołowy szprej na gardło:(:(:(...no a tu mimo wszystko obiad trzeba ugotować,posprzątać,wyprać i takie tam...nie ma lekko,choć poleżała bym pod cieplutkim kocykiem:), ale z moją Julą to imposible...

2 komentarze:

  1. ojojoj...biedna maminka..:(co do Juli trzeba iść sprawdzić,może jakieś specjalne butki trza będzie nosić,i się wyrówna.Będzie ok.

    OdpowiedzUsuń
  2. jak to mówią nie ma co się martwić na zapas. najlepiej sprawdzić.
    co do chorowania to wiem o czym mowa, oj wiem :)

    OdpowiedzUsuń