wtorek, 26 stycznia 2010

...a na nartach...

...a na nartach...boskie słońce , wielki mróz , skrzypiący śnieg, gdzie nie gdzie lód, grzane Czeskie winko...i...Misio ze złamanym kciukiem.
Dalej...czym prędzej do auta, na pogotowie, przy okazji wizyta u kuzynostwa W Jelonce-ja na kawce ,a mąż na ostrym dyżurze. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, obyło się bez gipsu...pozostał bandaż na usztywnionym przez patyczek do gardła palcu:):):)...ech ta nasza służba zdrowia...
Teraz pozostały tylko męża mego rozmowo-przemyślenia, że to niebezpieczny i bardzo kontuzyjny sport...doszło nawet do dyskusji o rezygnacji z jazdy ze względu na bezpieczeństwo dzieci (Julka zaczyna naukę w przyszłym roku), ale wybiłam tatkowi takie pomysły...bo nie ma to jak zamknąć się w domu na cztery spusty, tak żeby nikomu przypadkiem nic się nie stało...paranoja!!!...
...a ja?...jak zwykle, co roku to samo...jeżdżę jak łamaga!!!... już chyba zostanę na zawsze na tej "oślej łączce"...

czwartek, 21 stycznia 2010

Babcie i Dziadki...

Niech nam żyją STO LAT!!!...Ja już niestety żadnej nie posiadam, mąż też, dziadkowie także odeszli...całe szczęście,że moje dzieci mogą się Nimi cieszyć, i oby trwało to jak najdłużej się da!!!!!... puki co -młodzi są przecież jeszcze...:):):)...i niech zawsze tacy będą!!!!

środa, 20 stycznia 2010

No i spadło...

...niech ta zima się już skończy!!!...mam dość!!!...nie ma to jak spadające z dachu tony śniegu ,które lądują na aucie i ........ wgniatają dach i tył owego brum- bruma...to już drugie,moje,zdewastowane w tym miesiącu...:(:(:(...przerzucam się na komunikację miejską-choć swoją drogą jeżeli moja "dobra passa" będzie trwała dalej, to autobus ze mną w środku spowoduje jakiś wypadek,a tramwaj się wykolei...

Ps. właśnie mój mąż zadzwonił i oznajmił mi ,że uszkodził drzwi w moim świeżo wyremontowanym Punciaczku!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!...nadają się tylko do wymiany!!!!!!!!!!!!!!!!!! ja już się tylko z tego śmieję....

czwartek, 14 stycznia 2010

3 x S...sesja,smok,spanie...














...sesja udana-minkowo nam wyszło...sukces smoczkowy- od wczoraj zero dyndania-poucinałam skubańców i nie ma jak go do buzi włożyć...Julka od czasu do czasu jeszcze woła "diduś",ale wtedy wyciągam uciętego i mówię ,że się zepsuł-Julka na szczęście daje sobie spokój...oczywiście jeden cały został na wszelki wypadek głęboko schowany...mam nadzieję,że się nie przyda...Jeżeli chodzi o popołudniowe drzemki to już ponad miesiąc nie śpimy w dzień, ma oczywiście tak koło siedemnastej maślane oczka,ale zabawiam ją i spokojnie daje radę do 21-szej, bo o tej porze ją kładziemy...usypia w 3 minuty i wstaje po 9-tej rano...czasem tyko przebudza się w nocy,popłacze kilka minut- tak jakby coś złego jej się przyśniło i idzie spać dalej...no cóż dziecko coraz większe-zmienia się jak w kalejdoskopie, bo przecież nie może być cały czas tak samo...

niedziela, 10 stycznia 2010

Zimowo...zasypani...




...zrobiło się przesadnie biało jak na duże miasto,nawet spacer z dzieckiem stał się czymś ekstremalnym...z wózkiem nie ,bo koła ugrzęzną,na nogach nie ,bo za malutkie i trzeba wysoko podnosic kolanka, by przejść przez te zaspy i nie odśnieżone chodniki... no więc pozostają sanki których do wczoraj nie posiadałyśmy...na szczęście tatko zakupił...tylko ,że tak padało i leciało do oczek ,że po pięciu minutach był tylko płacz i nic więcej. Od tego momentu Julka określa śnieg mianem "bleee"-widocznie nie spodobały jej się również takie ilości owego puchu...cóż robić?...od wczoraj więc tylko przed oknem...i patrzymy jak pada i pada...

piątek, 8 stycznia 2010

Na ślizgawce

Nie ma to jak piękny początek Nowego Roku!!!-napiszę tylko tyle,że było bardzo ślisko i nie wyhamowałam. Na szczęście wszyscy cali, tylko mój zielony Fiacik nie jest już taki ładniutki jak był do tej pory...Okropne to uczucie, gdy wciska się hamulec,kręci kierownicą, a auto jak jechało tak jedzie dalej-zero reakcji i to przez dłuższy odcinek drogi...trochę siwych włosów mi przybyło i spadłam troszkę z piedestału na ziemię-ale to akurat dobrze...przeżywałam wczoraj i przeżywam jeszcze dziś...trochę przykro i tak dziwnie jakoś...Ale to wszystko nie ważne...piszę to tylko dla tego, aby czytając to kiedyś, przypomnieć sobie jakiego mam męża... Dziękuję Ci wiesz za co... Nigdy nie zapomnę o tym, że rozumiesz i zawsze jesteś kiedy Cię naprawdę potrzebuję.

piątek, 1 stycznia 2010

Happy New Year !!!

Wszystkim życzymy spełnienia marzeń w tym Nowym 2010 Roku!!! Oby był lepszy od poprzedniego, pomniejszony o troski ,a wypełniony po brzegi uśmiechem i radością naszą i naszych bliskich...
Mam nadzieję, a raczej bardzo bym chciała, aby ten rok dał nam chwilę wytchnienia,spokoju, radości i możliwości cieszenia się rodziną...Jest jeszcze kilka życzeń...ale to pozostawię cichutko dla siebie...niech się spełnią:):):)
Jeszcze jestem dziś "po Sylwestrowa"-trochę zmęczona, obtańcowana przez męża jak nigdy!!! i jak nigdy nie pęka mi głowa, a stopy całe,zdrowe i nic nie bolą- cud jakiś !!!-buciki znów zdały egzamin...jedna z moich lepszych imprez Sylwestrowych...zapowiadała się kiepsko ,a wyszła fajnie...dzięki Ania,Olcia-buziaczki i do zobaczenia na kolejnej "potańcówie".
Na koniec nie mogę nie podziękować mojemu mistrzowi parkietu-kochany byłeś wielki!!!:):):)