środa, 28 grudnia 2011

Julka-biedroneczka:)

...tym razem, dla odmiany mamy ospę wietrzną. I po sylwestrze :):):)
No cóż, cieszę się ,że nie mamy rezerwacji np. w Zakopanym :):):)
...a tak będzie winko , łóżeczko i tv-dla odmiany...no może jeszcze skusimy się na fajerwerki i zimne ognie...pozdrawiamy wszystkich siedzących w SYLWESTRA w domu:):):)

czwartek, 8 grudnia 2011

Z świątecznych przygotowań...

...lampki ledowe kupione na allegro kilka dni temu, podziałały 20 minut-zdechły...hmmm...oby tak dalej...prezentów oczywiście również brak, ani pół nie kupione...za to ciacha czas zacząć piec. Jeśli ktoś ma ochotę podaję sprawdzony przepis, pychotka...smacznego.


Ciasteczka cynamonowe na choinkę

składniki:
2 szklanki mąki pszennej
3/4 paczki masła (margaryny)
3 żółtka
cukier waniliowy ten duży na 1 kg mąki
4 łyżki miodu naturalnego
2 łyżeczki cynamonu
2 łyżeczki proszku do pieczenia

Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia przeciąć na stolnicę dodać masło
i posiekać nożem potem dodać pozostałe składniki
zagnieść ciasto. Włozyć do lodówki na 30 minut. Potem rozwałkować na
grubość 5 mm wykrawać wzory według upodobań, piec w
nagrzanym piekarniku. Ja piekłam ustawiając piekarnik na 3 przez 10 minut.
Na koniec po wystudzeniu można je przystroić lukrem np.białym

Biały lukier:
białka te które pozostały nam z ciasteczek ubijamy na sztywno z niepełną
szklanką cukru pudru i lukier gotowy.
Ciasteczka przystrajamy i zostawiamy do zastygnięcia.

Trele morele...

...potrafi mnie to do tej pory rozbawić prawie do łez. Julcia po otrzymaniu od Św. Mikołaja paczuchy postanowiła podzielić się piankowymi smerfami w przedszkolu z dziećmi. Matka owe spakowała do woreczka i poszłyśmy z samego rana do przedszkola. Moje zdziwienie było wielkie ,gdy prócz paczki Jula dostała jeszcze prezent od nauczycieli...hmm???... pani zaczęła wyjaśniać mi ,że dziś w przedszkolu była mała uroczystość na cześć Juli, śpiewano jej "sto lat", ubrali ją w koronę, i dali prezent- ponieważ Jula miała urodziny!!!!! Ja w śmiech, tłumacząc, że ona ma urodziny w kwietniu!!! jak to!!! Jula przyszła z cukierkami, zaczęła częstować wszystkich, panie zapytały czy ma dziś urodziny, a Juli" w to mi graj" i odpowiedziała,że tak!!!!hehehehe- no i była impreza!!!:):):)
Dziś w ramach dobroci -wrobiła mnie w pieczenie pierników na choinkę do przedszkola- powiedziała,że ona co roku z mamunią piecze je na choinkę-no i racja-ale tym razem trzeba będzie zrobić więcej ciasta hehehe-cała Julka!!!

poniedziałek, 28 listopada 2011

Szpital

...zapalenie płuc dopadło Julcię...tydzień pobytu w szpitalu, leki dożylnie, inhalacje, rehabilitacja, oklepywanie-psychicznie nas wykończyły. Pod koniec pobytu dziecko nie uśmiechało się przez cały dzień i powtarzało "mamuniu chcę do domu"...serce pękało...i pomyśleć, że coś takiego można w przedszkolu załapać, do tego stopnia,że jednego dnia zero objawów ,a następnego siniejące usta z duszności i biegiem do lekarza, a potem do szpitala!!!...siedzimy obecnie już w domu ,antybiotyk doustnie jeszcze kilka dni...a potem...aż się boję Ją zaprowadzić do przedszkola.

niedziela, 13 listopada 2011

C.D.

...lekarskie wizyty przede mną, zaczynając od dentysty,a kończąc na neurologu. Po drodze znajdzie się jeszcze pewnie miejsce na ortopedę...mam nadzieję,że mnie w końcu poskładają do kupy:)
Domi dziś na zawodach konnych,zakupiła na tę okoliczność nawet białe bryczeski...zobaczymy jak pójdzie zawziętej "koniarze"-trzymam kciuki. Młodsza jest obecnie na etapie puzzli. Są wszędzie i w ilościach znaczących...pani w przedszkolu wytłumaczyła,że dzieci układające dobrze puzzle w przyszłości uczą się szybciej czytać i że to mądra zabawka, zachęcała bardzo do kupowania i nie żałowania akurat na to pieniążków...więc matka nakupowała,a Julka oszalała na ich punkcie. Teraz układa już nawet te większe, przeznaczone dla starszych dzieciaczków. Na topie również zabaweczki typu little pet shop. Również wala się to wszystko po domu. Ma ostatnio także na głowie plecione dwa warkoczyki ,które ku mojemu zdziwieniu kazała sobie uczesać ( zazwyczaj włosów tknąć nie da i każdego poranka jest awantura o czesanko )...także wygląda teraz naprawdę słodko-widocznie spodobały jej się uczesania innych dziewczynek w przedszkolu, bo nie mam pojęcia dlaczego ją tak wzięło nagle na kucyki :).

wtorek, 18 października 2011

Kolejny gwózdek...

Niestety kręgosłup znów szwankuje...tym razem górna część, czyli prawa ręka...sypiem się sypiem niestety :).I jak tu w owych okolicznościach cokolwiek postanowić, zaplanować, zrobić??? pojęcia nie mam. Puki co kolejny rentgen zrobiony, potem czeka mnie klaustrofobiczny pobyt w rezonansie, a potem to nawet myśleć nie chcę...psychotropy są już w krwio- obiegu, więc co wieczorny odlot i zakaz prowadzenia auta obowiązkowy...sił mi już brak, praca odeszła na boczny tor, znów to samo!!!

piątek, 30 września 2011

Pierwszy dzień

...w pracy...puki co szkolenie,szkolenie, szkolenie...do środy
Tato rano dziecko do przedszkola zaprowadził, ba ,uczesał nawet i zęby umył, a babcia Sabinka odebrała. problemów specjalnie nie było...na szczęście:)
Puki co oswajamy się z nową sytuacją...mam nadzieję ,że będzie mi się podobało...zobaczymy

sobota, 17 września 2011

Zaczyna się...

..ledwo zaczęła chodzić do przedszkola, a już jakieś choróbsko przytargała. Połowa dzieci kaszle w przedszkolu...no i nas nie ominęło....ja i Rafik łazimy i prychamy na wszystkie strony, gardła bolą, głowa i takie tam...Julka kaszle jeszcze do tego...ogólnie mam w domu "ciechocinek"...do wyzdrowienia :(:(:(

środa, 7 września 2011

Foto Turcja 2011












...to tylko maleńka namiastka naszych wspomnień...będzie więcej...

Przykre...

...małemu przedszkolakowi trochę się dziś oberwało z rańca..matka wnerwiona, ona jojcząca i było co było...opadam czasem z sił, które powinny dawać mi tą nutkę cierpliwości na codzień. Mam pretensje do wszystkich o to ,że jest mi czasem źle i nie mam sił sama tego dźwigać. Być może jest to straszne w danej chwili dla otoczenia,ale nie myślę wtedy w racjonalny sposób...po prostu dzieje się i już...wybucha i rozlewa się wszędzie...przykro mi potem, bo nie jest tak ,że jestem zepsuta i zła do szpiku...mam czasem taki straszny dzień i wiem ,że nie wszyscy to zrozumieją...nie chcę nawet żeby rozumieli ,bo ja patrząc na siebie z boku -sama siebie nie jestem w stanie zrozumieć...przykre
Postanowiłam jakoś temu zaradzić-mam nadzieję ,że mi się uda , bo jak nie to mnie zamkną niedługo!!!
...a z rzeczy milszych...moje młodsze dziecię już od 5 dni uczęszcza do przedszkola. Nie jest kolorowo oczywiście, ale płaczu na pożegnanie już coraz mniej, trochę ciężko się wstaje przedszkolakowi lecz źle nie jest...wręcz jestem z niej dumna, że tak mało marudzi i tak szybko przestaje płakać po moim wyjściu z przedszkola. Panie Ją chwalą...tylko z budzeniem po leżakowaniu jest gorzej-płacze i jeszcze nie zjada wszystkiego ze śniadanka czy obiadu...ale wiem ,że się nauczy...starsza- Domi oczywiście do szkoły najchętniej nie chodziłaby wcale...dziś u ortodonty próbowała matkę namówić na "nie pójście" , ale się nie dałam na szczęście...nie mam zamiaru jej odpuszczać, a zwłaszcza, że duszyczka leniuszka w niej siedzi i to silnie zakorzeniona po rodzicielach:):):)...czas tak szybko mi leci, że niekiedy nie wiem co mamy za dzień tygodnia-muszę się zastanowić...ucieka wszystko przez palce...no i te moje nerwy...zupełnie nie potrzebnie:(

środa, 31 sierpnia 2011

Pierwszy dzień...

...Kolejna podróż wakacyjna zaliczona. Tym razem Turcja.Było równie pięknie . Relacja foto niedługo. ...Dziś nie mam do tego głowy, gdyż moje młodsze dzieciątko poszło pierwszy dzień do przedszkola. Z duszą na ramieniu odprowadzaliśmy ją dziś z Rafciem. Mam nadzieję ,że daje sobie radę...bo ja puki co mam skręt kiszek...:)

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Jesteśmy

Wczoraj o 23:30 dotarliśmy szczęśliwie do domciu, po 13 godzinnej podróży z Chorwacji.
Szybko zeszło, sama się zdziwiłam, gdyż podróż w tamtą stronę dłużyła się niemiłosiernie.
Na miejscu zastaliśmy palmy, lazurkowe morze i upał wszechogarniający. Domek w którym mieszkaliśmy-rewelka: basen, jakuzi, leżaczki, parasole, a do morza dwa kroki, prawie przy schodach :)
Wyleżałyśmy się na słońcu z mamą, reszta albo w wodzie, albo w pokoju chłodziła się klimatyzacją ,która nie wyrabiała...uff gorąco było...powiem szczerze ,że miałam już dość...naprawdę.
Zwiedziliśmy Trogir, Split, Omiś...było naprawdę fajnie. Chcieliśmy też pojechać nad wodospady KRKA, ale niestety zabiła nas cena za wstęp, to normalnie rozbój żeby tyle płacić za zwiedzenie parku...Będę tegoroczne wakacje wspominać bardzo pozytywnie i czekać z utęsknieniem na następne.
Relacja foto później, puki co trwa rozpakowywanie:)

wtorek, 9 sierpnia 2011

Standard wakacyjny

Już niedługo kolejny wyjazd,a ja...standardowo z przygodami. Potrzebny mi nowy paszport,bo mimo posiadania owego dokumentu jeszcze do lutego 2012r. nie będzie mi dane zwiedzić z nim Turcji. Paszport musi być ważny minimum pół roku by móc wyjechać do tego kraju. Zabrakło mi dosłownie trzech tygodni...złożyłam wniosek 4 sierpnia, ale nikt nie daje gwarancji , że uda się go wyrobić do 24...podobno teraz nie czeka się długo, nawet w dwa tygodnie można go otrzymać...mam nadzieję , bo wycieczka opłacona, dzieciaczki szczęśliwe, ja również, a tu takie coś!!!
Idę jeszcze w środę do kierowniczki urzędu, może coś wskóram ,bo później to już będzie musztarda...bo będziemy w Chorwacji i nic osobiście nie załatwię, gdyż wracamy dzień przed wylotem...co robić?!!!

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Relacja foto...:)











...było z małymi przygodami , ale mimo wszystko wspominam ten wyjazd dobrze...może morze B. również w przyszłym roku?...zobaczymy...


sobota, 30 lipca 2011

Powrót

...powróciliśmy z melanżu nadbałtyckiego i...opalenizna jest, deszczyk też popadał, zimno i ciepło zarazem też się zdarzało...troszkę jednak jak dla mnie, jak na czas który tam spędziliśmy, było zdecydowanie za mało pogodnie. Za tydzień ruszamy w dalszą część wakacyjnych hulaszczy - czyli witaj Chorwacjo, a tam pogoda murowana, więc słonka mi się odechce po małym bądź co bądź niedosycie znad Bałtyku.
Julka w trakcie załapała trzydniówkę, zakończyła ją wysypką na całym ciele-czyli książkowo. Domi na opalanie i kąpiele zbytnio ochoty nie miała, może z racji zimnej wody,nie wiadomo, nie chciała i już..w Chorwacji nadrobi...:)

piątek, 27 maja 2011

"Mamo !!! no nie było innego rozmiaru...!!!! "...

...uśmiałam się troszeczkę w ten dzień, potrzebne mi to było..."Dzień Mamy"- dumnie brzmi, zasłużyłam nawet na prezent...a że w rozmiarze 44 to już inna sprawa...w każdym razie piękna, granatowa bluzeczka podarowana przez moją starszą córcię, zrobiła furrorę z białym topikiem pod spodem, dekolt opadł mi na jednym ramieniu ,a ściągacz na dole i marszczenia na górze i w pasie dopełniły całość. Nie ma więc tego złego...bluzka wygląda rewelacyjnie, bo kto powiedział ,że musi być obcisła lub dopasowana...troszkę pomyślunku i wyszła całkiem niezła kreacja-poważnie, sama byłam zaskoczona efektem...dzięki córa za podpowiedź i piękny prezent.
Julka bez problemu dostała się do przedszkola pierwszego wyboru, jestem w szoku totalnym, bo z taką ilością punktów powinnam dawno klamkę pocałować:):):)...szok nadal się utrzymuje, mam jeszcze odlot hihihihi:):):)...nareszcie będzie chwila spokoju...wiem jak to brzmi,ale to naprawdę po to żebym była lepszą mamą...nie dawałam już rady...zacznę w spokoju szukać pracy, gotować obiad, robić zakupy...a Julka zamiast siedzieć przed telewizorem w trakcie jak jestem zajęta, po prostu skorzysta...na zabawie z inymi dziećmi, nauce, integracji i ......wypoczętej mamie!!!!!!!!!!!!

wtorek, 26 kwietnia 2011

Było...

...Smacznie,wesoło,uroczyście i...Święta jak zwykle upłynęły w miłej atmosferze i przy okrutnym obżarstwie, ale najważniejszym punktem tych tegorocznych, były urodziny Julci, które przypadły akuratnie na tenże czas...Rodzinka przybyła w pełnym składzie, więc było po prostu dwa w jednym-święta i urodziny.Cieszę się, bo robienie kilku imprez na raz mnie coraz bardziej wykańcza...w tym roku odpuściliśmy sobie "kinder bal"ze względu na święta, za co przepraszamy z góry wszystkich zainteresowanych...obiecujemy poprawę w przyszłym roku...
...Julcia oczywiście czekała na prezenty, co poniektórzy to nawet buzi nie dostali, bo wyrywała torbę z ową zawartością i szła rozpakowywać...masakra...człowiek urobi się po łokcie przy tłumaczeniu i wychowywaniu na porządną istotkę, a to jak widać na nic i fruuu w las...no nic, pozostaje tylko liczyć ,że kiedyś to się zmieni:):):)...i wykiełkuje ma krwawica...

środa, 6 kwietnia 2011

Wiosna

Wiosna przyszła...a w zeszłą niedzielę to nawet pełną gębą, aż miło w serduchu. Mimo jeszcze deszczowych dni (bo czymś trzeba przecież podlać to zielsko na zewnątrz żeby zakwitło) czuję się lepiej...nie boli jak bolało,robię już prawie wszystko,zapisałam się na rehabilitację no i czekam...na wakacje...:)
Moje SŁONECZKA rosną, broją, pyskują,do szkoły chodzić się już nie chce,bo słonko po zimie wyjrzało, młodsza wspina mi się po meblach-mania jakaś...no i tak się na wspinała,że komoda spadła na księżniczkę....matka miała zawał ....na szczęście nic prócz siniola pod okiem się nie stało...także wesoło mam...zero nudy

środa, 2 marca 2011

I po feriach

Już po...czuję się nawet,nawet, cięcie jeszcze opuchnięte, noga czasem pobolewa,ale już nie tak ostro i nie na stojąco, co było dramatem dla mnie. Szwy ściągnięte-aż jeden!!!:) Mam nadzieję,że wraz z ustąpieniem opuchlizny, ustąpią także wszystkie pobolewania (bo chociaż leciutkie i nie do porównania z poprzednimi, to jednak są ,a ja jestem trochę przewrażliwiona jednak...bo jak coś tak boli przez trzy miesiące, to......)

Z innych spraw...ferie się skończyły, krótki pobyt w górach-udany (matka niestety na nartach już nie pośmiga nigdy,ale za to córka odziedziczyła po mamie piękniutkie narciorki:):):))
Julka nadal dokazuje...próba sił nadal króluje...awantury codzienne z tego powodu -w normie.
...aha...byłabym zapomniała...jakby ktoś nie wiedział to dziewczynki mają "cipecki",a mężczyźni "pędziorki"!!!-to ostatni hit rozmówkowy z Julcią-bladego pojęcia nie mam skąd ona to wzięła...:)

wtorek, 15 lutego 2011