Wczoraj dzień spędzony na sprzątaniu i gotowaniu, same w domu ,bo tatko postanowił naprawić maminą furmankę i wrócił do domu po dziewiętnastej -na kąpanie Julki-(szkoda tylko ,że wodę wyłączyli). Oznajmił wchodząc,że ma genialny sposób na usypianie wieczorne naszego dziecia...
Nie chciał powiedzieć jaki,no ale myślę sobie-"niech mu będzie"-przynajmniej tym razem to nie ja się będę mordowała z wrzeszczącą panną Julką:)...
Nie minęło 10 minut jak zadzwonił telefon. Tatko zaczął w pośpiechu jeść zupę stojąc na przedpokoju!!! no i oznajmił ,że musi pilnie wyjść w ważnej sprawie...taaa...
Po upływie prawie godziny od wyjścia,zaczęłam "czyścić " nasze dziecko do snu (przypomnę,że woda wyłączona-brak...), przebrana i pachnąca czekała na tatusia- (oczywiście za namową mamusi), ponieważ stwierdziłam,że tatusiowy genialny sposób na usypianie, trochę mi nie odpowiada...
...ale swoją drogą pomyślałam ,że jest niezły-nigdy bym na to nie wpadła-ubrać się ,wyjść i wrócić jak już dziecko będzie spało-genialne!!!w swej prostocie!!!.
Mąż oczywiście powrócił-uśmiechnął się na widok czekającej Julki (ja też się do niego ładnie uśmiechnęłam i pogratulowałam geniuszu-ale mąż śmiejąc się do rozpuku oznajmił, że to nie tak i on właśnie idzie ją uśpić!!!)...
...po czym i tak mu nie wyszło...i znów to ja ją usypiałam...ciężki żywot kobiet-naprawdę -oczywiście nie mam tu na myśli usypiania dzieci...
wtorek, 31 marca 2009
poniedziałek, 30 marca 2009
Chodzę!
piątek, 27 marca 2009
Małej dziewczynki świat...
Dokładnie za 26 dni i sześć godzin moja mała dziewczynka skończy pierwszy rok ! Nie wiem jak to jest, ale ja przecież niedawno rodziłam,byłam w szpitalu,pierwszy raz trzymałam ją w ramionach, dawałam cyca...
Czas leci strasznie szybko...
Trzeba" łapać" każdą chwilę-zwłaszcza w towarzystwie takiego szkraba...bo co dzień to coś nowego,innego,kolejna umiejętność, wybryk Julkowy...grymas lub minka...uśmiech...
Jestem naprawdę wdzięczna za każdą spędzoną chwilę z moimi dziećmi, mimo iż czasem sił mi brak i ponoszą mnie nerwy, których potem ciężko żałuję.
Cieszę się,że pokazują mi swój świat...
czwartek, 26 marca 2009
Wypad- daleko,daleko...
Przyjemnie jest tak wyrwać się z Wrocławskiego smrodziku w bardziej odległe tereny niż park za rogiem, a jeżeli jeszcze do tego witają nas przepysznym jadłem i dobrą kawą, to już nam więcej nic nie trzeba.
Podróż nie była długa- dzięki precyzyjnej instrukcji, ale za to stresująca-czy aby trafię i nie dojadę przypadkiem do Warszawy:).
Było strasznie miło, odstresowałyśmy się chyba wszystkie (bo to cały babiniec był-chłopa żadnego ,a nas pięć!!!-i dobrze!!!przynajmniej spokój był), pojadłyśmy pysznych naleśników (serwowane z truskawkami i kiwi w czekoladzie-mniam...), uśmiałyśmy się co niemiara, a dzieciaczki narobiły małego bajzelku jak zwykle.
Przygód też nie zabrakło-Julka zaliczyła wpad do łóżeczka Gabryniowego prosto na głowę-tak były matki zagadane-ale na szczęście skończyło się tylko strachem Julki i mamy...
Szkoda tylko ,że czas tak szybko leci, gdy go się miło spędza...-I tak oto trzeba było wracać do smrodkowa...
Ale już niedługo kolejne spotkanie-panna Julianna ma za chwilę pierwsze urodzinki i o Gabrysi na pewno nie zapomni...
no chyba,że wpadniecie dziewuszki na małe co nieco- wcześniej...do smrodkowa Wrocławskiego...:) ZAPRASZAMY...:)
Podróż nie była długa- dzięki precyzyjnej instrukcji, ale za to stresująca-czy aby trafię i nie dojadę przypadkiem do Warszawy:).
Było strasznie miło, odstresowałyśmy się chyba wszystkie (bo to cały babiniec był-chłopa żadnego ,a nas pięć!!!-i dobrze!!!przynajmniej spokój był), pojadłyśmy pysznych naleśników (serwowane z truskawkami i kiwi w czekoladzie-mniam...), uśmiałyśmy się co niemiara, a dzieciaczki narobiły małego bajzelku jak zwykle.
Przygód też nie zabrakło-Julka zaliczyła wpad do łóżeczka Gabryniowego prosto na głowę-tak były matki zagadane-ale na szczęście skończyło się tylko strachem Julki i mamy...
Szkoda tylko ,że czas tak szybko leci, gdy go się miło spędza...-I tak oto trzeba było wracać do smrodkowa...
Ale już niedługo kolejne spotkanie-panna Julianna ma za chwilę pierwsze urodzinki i o Gabrysi na pewno nie zapomni...
no chyba,że wpadniecie dziewuszki na małe co nieco- wcześniej...do smrodkowa Wrocławskiego...:) ZAPRASZAMY...:)
wtorek, 24 marca 2009
wrrrrrrr.....
Nie mogę już patrzeć na ten świat przez okno, normalnie mnie skręca...
Ile może lecieć "coś" z nieba!!! pytam!!!...
Rano obudził mnie straszliwy huk -mąż zerwał się z łóżka ,bo myślał ,że nam piec do ogrzewania domu strzelił hihihihi....na szczęście okazało się ,że to tylko super grad-tej wiosny!!!
Nic,poszłam spać dalej. Obudziło mnie piękne słońce-"super"-myślę sobie -"nareszcie wezmę małą na spacer"-niestety za pięć minut nie było już słońca,ale "coś" było-żaby prawie z nieba leciały!!!...
po jakimś czasie-a zapewniam ,że był to moment-śnieg!!! i raz po raz leciał ,a to z deszczem,a to malutkie zamrożone kuleczki,a to za chwilkę większy z wiatrem i tak bez końca!!!.
Chwilę później-co!!!-SŁOŃCE!!!
Mimo tego pojechałam dziś do mamy ,bo nie miałam już sił siedzieć kolejnego dnia w domu...
Jak wyszłam z dzieckiem do auta -to mnie zmłuciło!!! wychodząc z niego do mamy-mnie zmłuciło-doszłam mokra-bo tym razem lał deszcz!!!
Mam dość!!!...Piękną mamy zimę tej WIOSNY!!!!!!!!!!!!!..........
Ile może lecieć "coś" z nieba!!! pytam!!!...
Rano obudził mnie straszliwy huk -mąż zerwał się z łóżka ,bo myślał ,że nam piec do ogrzewania domu strzelił hihihihi....na szczęście okazało się ,że to tylko super grad-tej wiosny!!!
Nic,poszłam spać dalej. Obudziło mnie piękne słońce-"super"-myślę sobie -"nareszcie wezmę małą na spacer"-niestety za pięć minut nie było już słońca,ale "coś" było-żaby prawie z nieba leciały!!!...
po jakimś czasie-a zapewniam ,że był to moment-śnieg!!! i raz po raz leciał ,a to z deszczem,a to malutkie zamrożone kuleczki,a to za chwilkę większy z wiatrem i tak bez końca!!!.
Chwilę później-co!!!-SŁOŃCE!!!
Mimo tego pojechałam dziś do mamy ,bo nie miałam już sił siedzieć kolejnego dnia w domu...
Jak wyszłam z dzieckiem do auta -to mnie zmłuciło!!! wychodząc z niego do mamy-mnie zmłuciło-doszłam mokra-bo tym razem lał deszcz!!!
Mam dość!!!...Piękną mamy zimę tej WIOSNY!!!!!!!!!!!!!..........
Do Zuzi i mojego Miłoszka...
Kochane tygryski moje, strasznie mi Was szkoda,a zwłaszcza małego...Trzymajcie się mocno i cieplutko,a jak tylko coś to czekam...Będzie dobrze
sobota, 21 marca 2009
Wiosno,wiosno...witaj nam:):):)
Dziś był fajny,pogodny i miły dzień. Jula od samego rana uchachana, i tak było do końca dnia...
Pojechaliśmy po południu do mojej mamy, tam poszliśmy na mały -wiosenny spacerek -(mały ,bo ostatnio przeholowałyśmy-prawie trzy godziny i Jula z mamą chore!!!) było miło ,cieplutko-Jula tylko siedziała, oglądała ptaszaki i dyndała smoka.
Potem do mamusi na małe co nieco i razem wszyscy na imprezkę do cioci i wujka...
Smichu było co niemiara,ludzi tłum, zabawy z kuzynkiem Olkiem, rozmów o tym i o tamtym...
Dzień spędzony bardzo pozytywnie,mąż laciutko upojony, ale z humorkiem-a maminka jako kierowca-do domu porozwoziła rodzinkę. I tak oto nasza rodzinka powitała WIOSNĘ!!!
Było naprawdę miło...
środa, 18 marca 2009
Takie tam...o prozie życia... i maruderium maminym...
Mój Raf chodzi jak kaczka, moja Dominika też, choć jest lepiej niż jak była mała, więc i Julka musiała odziedziczyć... stawia skarbeniek prawą nóżkę do środka jak chodzi. Zauważyłam to niedawno, bo niby kiedy jak chwilę temu jeszcze tylko siedziała...
Kupiłam jej butki do człapania i w nich dopiero to zauważyłam-...może dlatego, że bardziej są wtedy widoczne stópaki.
No ale nic ,umówimy się do ortopedy i zobaczymy co powie...
Martwię się,bo wydaje mi się, że przez to boi się chodzić, czuje się niepewnie jak stawia kroczki-sama nie chce iść choć wiem ,że by poszła bez problemu...ale zobaczymy co powie lekarz...
Do tego wszystkiego jeszcze złapałam od Julki choróbsko -na szczęście z Julą już ok- tylko ja się męczę potwornie z katarem i bolącym gardłem oraz głową. Ferwexy-dupexy na mnie zupełnie nie działają,tylko zostały mi krople do nosa i obrzydliwo-ziołowy szprej na gardło:(:(:(...no a tu mimo wszystko obiad trzeba ugotować,posprzątać,wyprać i takie tam...nie ma lekko,choć poleżała bym pod cieplutkim kocykiem:), ale z moją Julą to imposible...
Kupiłam jej butki do człapania i w nich dopiero to zauważyłam-...może dlatego, że bardziej są wtedy widoczne stópaki.
No ale nic ,umówimy się do ortopedy i zobaczymy co powie...
Martwię się,bo wydaje mi się, że przez to boi się chodzić, czuje się niepewnie jak stawia kroczki-sama nie chce iść choć wiem ,że by poszła bez problemu...ale zobaczymy co powie lekarz...
Do tego wszystkiego jeszcze złapałam od Julki choróbsko -na szczęście z Julą już ok- tylko ja się męczę potwornie z katarem i bolącym gardłem oraz głową. Ferwexy-dupexy na mnie zupełnie nie działają,tylko zostały mi krople do nosa i obrzydliwo-ziołowy szprej na gardło:(:(:(...no a tu mimo wszystko obiad trzeba ugotować,posprzątać,wyprać i takie tam...nie ma lekko,choć poleżała bym pod cieplutkim kocykiem:), ale z moją Julą to imposible...
piątek, 13 marca 2009
Wakacje...
To nasza rezydencja wakacyjna:)
Dziś dostaliśmy ostateczne potwierdzenie rezerwacji wraz z szczegółowym planem dojazdu i zdjęciami. Strasznie się cieszę i już nie mogę się doczekać kiedy pokażę dzieciakom inne morze niż nasze-Bałtyckie!!! Sama zresztą nie mogę się doczekać,gdyż jedyne gdzie byłam za granicą to Czeskie -górskie okolice i to zimą:)
Bałtyk oczywiście także ma swój urok i bardzo lubię spędzać nad nim wakacje,ale mimo wszystko to nie to samo co Adriatyk!!!- (balkon mam zresztą z zaje-fajnym widoczkiem na morze-będę tam rano popijać kawkę hihihi:)...
Czekam z niecierpliwością, mam nadzieję ,że wszystko pójdzie super,mąż dziś nawet załatwił nam super pojemne autko, żeby się wszystko zmieściło i wygodnie jechało-a jest co pakować...!!!podróż też do krótkich nie należy...a więc Chorwacjo niedługo nadjeżdżamy...:):):)
Owiedziny-czyli jak miło można spędzać czas :)
Przedwczoraj odwiedziły nas ciocia Ania z Gabulką, bardzo było nam miło z tego powodu i liczymy ,że przyjadą jeszcze nie raz...
Dziewuszki bawiły się razem, choć Jula na początku z dystansem ,ale się po czasie oswoiła z gośćmi. Za to Gabcia-złote dzidzi,brykała,śpiewała,gagała,na Julkę właziła i takie tam...ogólnie wesoło było...
Mamy kawkę wypiły, o życiu pogadały, dzieciokami się pozajmowały i tak nam zleciało...
była też rewia mody z czapeczkami i kapeluszami-no ale tak to jest jak cztery baby się w kupę zbiorą. Ogólnie dzień spędzony fajnie, no i podejrzewam ,że teraz to my nawiedzimy ciotki chawirę jak się cieplej zrobi,a ciocia remonty zakończy:):):)...
To do następnego zobaczenia...babeczki...:)
niedziela, 8 marca 2009
Już tuż, tuż...
No i mamy też kolejnego zębala, a nawet dwa!!!!.Jednego już nawet widać przez skórkę(świeci się taki biały paseczek), no a druga strona czerwona i zapuchnięta...podejrzewam ,że będzie między nimi ze trzy tygodnie różnicy,bo wbrew pozorom nie rosną tak szybko:) Ale na 100% pierwsza , lewa -górna jedyneczka wylezie lada dzień!!!... teraz już wiem dlaczego panna Julianna tak marudzi i smędzi przez ostatnie dni. Maminka myślała,że ma takie niegrzeczne dziecko,a tu kolejny-bolesny sukces na świat wyłazi...
Dasz radę Jula!!!...nie pierwszy i nie ostatni...
Dasz radę Jula!!!...nie pierwszy i nie ostatni...
Bryku- bryk...czyli o tym co tygryski lubieją najbardziej...
Tygryski jak to tygryski uwielbiają harce w wyśmienitym towarzystwie...-zwłaszcza gdy już długo się nie widziały i pobrykać by sobie chciały...a brykania było co niemiara ,bo co by nie powiedzieć o tygryskach lubią się jak nie wiem co...
A o to dowody:
A o to dowody:
czwartek, 5 marca 2009
Leci czas...
Uświadomiłam sobie dzisiaj,że moje pierwsze dziecko za kilka miesięcy skończy dwanaście lat!!!,a drugie za półtora miesiąca ROK!!!-nie mam zielonego pojęcia kiedy i jak to zleciało,ale jestem przerażona, że czas tak szybko leci. Jeszcze nie dawno łaziłam z dwoma wielgachnymi brzuszyskami ,a tu już jedna zaczyna łazić na dyskoteki, kupować szmatki po sklepach,a druga się do chodzenia zabiera-tylko patrzeć jak do szkoły pójdzie za chwilę!!!...
Tak mnie jakoś dziś naszło jak spojrzałam w lustro-STARA JESTEM!!!-powolutku widać już pierwsze delikatne zmarszczki, a jak się nie pomaluję to wyglądam nie najlepiej- delikatnie mówiąc...apropo muszę się iść pomalować:):):) hihihi...
Julka mnie dziś wyprowadza z równowagi, z rąk mi wszystko leci i takie tam-to chyba przez to lustro...
Zaraz jak tylko wstanie moja mała pirania pójdziemy na spacer się odstresować ,bo chyba obie mamy dziś gorszy dzień, a na słoneczku pewnie raźniej...
...oby nam przeszło...
niedziela, 1 marca 2009
Śłomiany zapał i wybryki Julkowe...
Księżniczka Julia robi ostatnio niesamowite postępy,ale niestety nie w tym co trzeba.
A mianowicie nauczyła się przy wieczornym zasypianiu wstawać ,trzymać się rączkami barierki i nawoływać maminkę i tatka po to aby ją kładli raz za razem po pięćdziesiąt razy zanim uśnie.
Dopracowała tę umiejętność do perfekcji-jak wchodzimy do pokoju żeby ją położyć zgodnie z przepisami unijnymi:), to mała cwaniara ma z tego wielgachną radochę-A CO , NIECH SOBIE RODZICE POŁAŻĄ W TE I WE WTE !!!-po czym albo wstaje po raz kolejny,albo się klinuje obracając o 180 stopni, albo wyprawia naprawdę niesamowite dziwne, inne rzeczy ze swym małym ciałkiem:):):).
Kolejna sprawa to drapanie i bicie po twarzy osobników będących w jej zasięgu-boli!!!! osobiście przetestowałam mimo, że pazurki księżniczki poobcinane na maxa. Nic nie pomaga-proszenie,błaganie ,tłumaczenie,grożenie:):):)-a wie co to znaczy "nie wolno"-robi sobie z nami co chce...
Jeżeli chodzi o dalsze sprawy to wyczaiła gdzie maminka trzyma jej ulubione chrupaki kukurydziane oraz paluszki i gdy włazi w chodziku do kuchni to wystawia grabulca w kierunku szafki i zaczyna sie drzeć "ama, ama, ama"(ja durna myślałam ,że moje dziecko mówi do mnie mama!!!) puki mama nie da cennego jadła...
no nic widać rodzice często się mylą:):):)
I tak oto mała Liszczowa robi postępy...
No i ostatnia umiejętność-CHODZENIE!!!-niestety jak szybko wystartowała, tak szybko skończyła-boi się, stoi i nie ruszy się z miejsca puki ktoś jej nie poda obu rączek na pomoc-nie wiem czemu ,bo nigdy nic złego się nie stało tzn. nie przewróciła się -widać ma słomiany zapał-ale to już niestety po tatusiu:):):) jak większość rzeczy... :):):) tych dobrych też oczywiście :)...
Tak więc czekamy z niecierpliwością na kolejne kosmiczne umiejętności małej princeski...oby te dobre tym razem :)
A mianowicie nauczyła się przy wieczornym zasypianiu wstawać ,trzymać się rączkami barierki i nawoływać maminkę i tatka po to aby ją kładli raz za razem po pięćdziesiąt razy zanim uśnie.
Dopracowała tę umiejętność do perfekcji-jak wchodzimy do pokoju żeby ją położyć zgodnie z przepisami unijnymi:), to mała cwaniara ma z tego wielgachną radochę-A CO , NIECH SOBIE RODZICE POŁAŻĄ W TE I WE WTE !!!-po czym albo wstaje po raz kolejny,albo się klinuje obracając o 180 stopni, albo wyprawia naprawdę niesamowite dziwne, inne rzeczy ze swym małym ciałkiem:):):).
Kolejna sprawa to drapanie i bicie po twarzy osobników będących w jej zasięgu-boli!!!! osobiście przetestowałam mimo, że pazurki księżniczki poobcinane na maxa. Nic nie pomaga-proszenie,błaganie ,tłumaczenie,grożenie:):):)-a wie co to znaczy "nie wolno"-robi sobie z nami co chce...
Jeżeli chodzi o dalsze sprawy to wyczaiła gdzie maminka trzyma jej ulubione chrupaki kukurydziane oraz paluszki i gdy włazi w chodziku do kuchni to wystawia grabulca w kierunku szafki i zaczyna sie drzeć "ama, ama, ama"(ja durna myślałam ,że moje dziecko mówi do mnie mama!!!) puki mama nie da cennego jadła...
no nic widać rodzice często się mylą:):):)
I tak oto mała Liszczowa robi postępy...
No i ostatnia umiejętność-CHODZENIE!!!-niestety jak szybko wystartowała, tak szybko skończyła-boi się, stoi i nie ruszy się z miejsca puki ktoś jej nie poda obu rączek na pomoc-nie wiem czemu ,bo nigdy nic złego się nie stało tzn. nie przewróciła się -widać ma słomiany zapał-ale to już niestety po tatusiu:):):) jak większość rzeczy... :):):) tych dobrych też oczywiście :)...
Tak więc czekamy z niecierpliwością na kolejne kosmiczne umiejętności małej princeski...oby te dobre tym razem :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)