...efekt końcowy: moje cudeńko z kiteczką...
Ile musiałam się nakombinować, że gumeczki do włosów to nie ała tylko cacy, to już moje... Dziecko ubzdurało sobie po przyjeździe z wakacji,( gdzie ciocia Kamilka podjęła próby zakładania spinek na piękne loki Julianny) ,że to boli i nie ma opcji wczepiania czegoś we włosy. No niestety loki już tak podrosły,że wpadają do oczu ,a ja już z tej bezradności ,że nic nie da sobie złożyć na głowę, zaczęłam się z nią bawić furą gumeczek po Dominisi,myśląc, że może poskutkuje i dziecko uzna iż gadżet ten nie jest taki straszny jak się jej wydaje... poskutkowało, przekonałam ją,choć łatwo nie było. Był płacz z piskami,wrzaskiem,darciem ,że boli-choć wiem ,że nie bolało (gumeczki te są takie delikatne,że ciężko mi było je zaczepić na tych loczkach)
Jestem teraz dumna bo kto ją zna i zobaczy pyta: jak mi się to udało?
Najbardziej z tego wszystkiego cieszy mnie efekt końcowy-wygląda jak lalunia-dzidzia moja...
Jestem teraz dumna bo kto ją zna i zobaczy pyta: jak mi się to udało?
Najbardziej z tego wszystkiego cieszy mnie efekt końcowy-wygląda jak lalunia-dzidzia moja...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz