piątek, 8 stycznia 2010

Na ślizgawce

Nie ma to jak piękny początek Nowego Roku!!!-napiszę tylko tyle,że było bardzo ślisko i nie wyhamowałam. Na szczęście wszyscy cali, tylko mój zielony Fiacik nie jest już taki ładniutki jak był do tej pory...Okropne to uczucie, gdy wciska się hamulec,kręci kierownicą, a auto jak jechało tak jedzie dalej-zero reakcji i to przez dłuższy odcinek drogi...trochę siwych włosów mi przybyło i spadłam troszkę z piedestału na ziemię-ale to akurat dobrze...przeżywałam wczoraj i przeżywam jeszcze dziś...trochę przykro i tak dziwnie jakoś...Ale to wszystko nie ważne...piszę to tylko dla tego, aby czytając to kiedyś, przypomnieć sobie jakiego mam męża... Dziękuję Ci wiesz za co... Nigdy nie zapomnę o tym, że rozumiesz i zawsze jesteś kiedy Cię naprawdę potrzebuję.

1 komentarz:

  1. oj, nie lubię ślizgawki na drodze. nie czuję się nigdy pewnie. dobrze, że dobrze :)

    OdpowiedzUsuń